|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
TajfuN
VIP - Wspomógł Serwer
Dołączył: 03 Lis 2008
Posty: 182 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wziąść na piwo?
|
Wysłany:
Pią 21:24, 07 Lis 2008 |
|
Skoro to Offtopic, to moża pisać tu wszystko. Napewno wśród graczy Zombie Mod'a są również Fani Świata RPG Forgotten Realms, oraz czytelnicy Sapkowskiego, czy Tolkiena. Ja bym chciał by takie osoby oceniły MOJĄ opowieść .
- W porządku - Krasnolud odburknął po długim namyśle poczym pokiwał głową twierdząco.
- Wspaniale! Dziekujemy Khazadzie. Jeżeli naprawde uda Ci się ubić tego Strasznego potwora to oddamy Ci naszą rodzinną Pamiątkę. Wspaniale wykonany Złoty pierścień z wysadzonym Rubinem. - Otworzyła szkatułkę, poczym ukazała pierścień złoty, wspaniale wykonany.
- Nu... Zgoda. W takim razie, gdzież znajdę tą bestię? - Khazad uśmiechnął się widząc element biżuterii.
- Leże tego Stwora znajduje się Tam! - Wskazała na górę daleko od wioski gdzie się znajdowali. - Musisz Khazadzie przejść Tym lasem, poczym przez ciemną grotę aż na górę. Tam znajdziesz leże Bestii.
- To cholernie daleko... Ale czego si ni robi dla biżut... znaczy dla dobra chłopów i wogóle. - chrząknął głośno przerywajac zdanie poczym zmienił je na inne dalej co chwila pochrząkujac. - Dobra.. jakoś se poradze. Wróce przed świtem zapewne. - Buławę swą na plecach zawiesił, i podążył w stronę lasu. Tarcze okrągłą zarzucił na plecy. Khazad uśmiechnął się się i zza pazuchy wyciągnął butlę wina, odkorkował ją. Pijąc ów wino z uśmiechem dalej maszerował w stronę lasu. Krasnolud zakrztusił się Trunkiem, poczym odstawił je od ust spoglądając w Niebo.
- Cholera... SMOK! Ale sie obłowie! - Spojżał na smoka latającego tuż nad jego głową. - Prosze wyląduj tu... tutaj... właśnie... A nich Cie cholera!! Tak! Uciekoj ode mnie! Bój sie! - Khazad podniósł kamień z ziemi, poczym nieudolnie rzucił w górę za smokiem, lecz skała nie doleciała nawet do czubka pobliskiego drzewa. - Nosz kruca no... Tak blisko było. - Khazad pokiwał głową na boki, poczym wszedł na dróżke prowadzącą do bujnego lasu.
- Stać! - Zza drzewa wyłoniły się dwie zakapturzone postaci.
- Czego chcesz wymoczku? - Khazad zapytał gburowatym głosem postać, wyciągajac zza pazuchy wino. - Nie mam czasu na bzdury.
- Opłata za przejście! Oddawaj cały dorobek! - Krzyknęła głośno jedna z zakapturzonych postaci.
- Taa jasne... - Odburknął niedbale Khazad, poczym podszedł na dwa kroki od postaci. - A może napijecie się ze mną dobrego winka?. - Uniósl lekko butlę do góry, poczym z całej siły zdzielił w łeb postać w kapturze. Odwrócił się szybko, a gdy zauważył szarżującego na niego Bandyte, uśmiechnął się zadziornie. Zakapturzona postać zaatakowała Khazada cięciem z góry, które Zorrin przyjął na swój płytowy Karwasz.
- Kiepsko mój drogi. - Uśmiechnął się wesoło poczym wyrwał miecz z ręki postaci i szybkim ruchem przyłożył go do jego gardła. - I co teraz? - Zaśmiał się gromko spoglądając na spanikowaną postać. - Co mam teraz z Tobą zrobić?
- Nie... Nie.. Nie zabijaj mnie szanowny Khazadzie.. Oddam... Oddam Ci wszystko co wymuśiliśmy... Tylko mnie nie zabijaj. - Spanikowanym głosem postać mówiła do Khazada rękami gestykulując to i owo.
- Hmmm... - Khazad zamyslił się przez chwile, drugą rękąs drapiac sie po brodzie. - Pasuje.. Dawaj wszystko c mosz! Nu... Prócz ubrań oczywiście. - Khazad uśmiechnął się wesoło odchodząc na krok od postaci.
Zakapturzony mężczyzna szybko podszedł za drzewo i wyciągnął dwie sakiewki wypchane po brzegi złotymi monetami i niskiej jakości kosztownościami.
- Nuuu... To ja rozumiem! - Krzyknął Krasnolud poczym wziął do ręki obydwie sakwy. Mieczem klepnął Postać dwa razy w plecy i uśmiechnął się wesoło. - Zwiewaj.. I więcej mi sie tu nie pokazuj!
- Oczywiście drogi Krasnoludzie... Już... Już mnie tu nie ma! - Krzyknął zadowolony i szybko zaczął przebierać nogami w stronę pobliskiej wioski.
Zorrin schował do plecaka dwie pełne złota i innych drogich rzeczy sakwy, i gdy już miał odejść zatrzymał się i spojżał na leżącego, ogłuszonego bandyte.
- No.. Nie moge go tu zostawić.. Jeszcze ktoś pomyśli że naprowde była bójka... - Usadził nieprzytomnego pod drzewem, zarzucił mu kaptur na głowę, poczym wsadził do ręki pusta butlę po winie. - Nu.. tyroz jakoś wyglądo! - Krzyknął triumfalnie i skierował się w głąb lasu.
Khazad wędrował jeszcze przez długi czas, poczym znalazł pewną kotlinkę, którą opisywała Zleceniodawczyni. Ściągnął buławę z pleców, poczym pochwycił do lewej reki tarczę i podążył w głąb buszu. W miejscu tym panowała niezręczna cisza, jakby coś nagle miało się wydarzyć. Khazad skradał się zwolna rozglądając uważnie. Spoglądał to w prawo, to w lewo, i co chwila za siebie dość zadziwiony ciszą. W końcu jednak zdarzyło się to co wisiało w powietrzu. Zza krzaków wyskoczyła grupka ciemno-zielonych stworków. Khazad spojżał na nie dość pogardliwie, lecz po chwili zaczął je poważnie obserwować. Zauważył iż owe stworki są strasznie szybkie, i zręcznie posługują się starym, zardzewiałym orężem. Zorrin pokręcił głową na boki i po chwili ruszył na jednego z grupki Goblinów. Jednym ciosem zmiarzdżył czaszkę Stworka, poczym odmachnął buławą w lewo starając sie trafić drugiego Goblina. Niestety Stworek zręcznie uniknął ciosu i począł szybciutko biegać wokół postać bijac ją po zbroji mieczykiem. Khazad kręcił się wkoło nie mogąc złapać stworka, i po chwili zdenerwował się. Zaczął na ślepo uderzać buławą. Nagle poczuł iż uderzył w coś, co zmiarzdżyło się pod wpływem jego ataku. Trafił Goblina prosto w klatke. Jeden z pozostałych Stworków spojżał na niego dość zdziwiony poczym odwrócił się i zwiał przez krzaki do ciemnej Groty. Drugi Stworek podążył za nim przebierając co sił nogami. Khazad uniósł brew widząc Grotę porośniętą roślinami.
- To Tu! - Krzyknął triumfalnie spoglądając na Jaskinie, poczym zawiesił buławę na plecach i podszedł do drzewa. Urwał dość grubą gałąź i owinął ją kawałkiem materiału, nałożył tam troche suchych roślin i związał wszystko sznurem. Położył patyk na kamieniach i dwoma innymi próbował zapalić prowizoryczną pochodnię. W końcu po wielu nieudanych próbach zapalił pochodnię i uśmiechnięty ruszył w głąb jaskini.
- Łosz cholera jak tu ciemno! - Krzyknał potykając się co chwila o jakiś wiekszy kamień. - Nawet ta pochodnia nic nie daje... - Westchnął cięzko idąc dalej złapał się ściany lewą ręką. Tak szedł wodząc dłonią po ścianie, poczym poczuł nagle dziwne kształty pod palcami. To czego dotykał nie było już twarde, raczej miękkie jak skóra.
- Osz Kruca! - Krzyknął wystraszony Khazad zdając sobie sprawe z obecności Stworków, które spotkał wcześniej na zewnątrz. Szybkim ruchem wyciągnął Buławe, Pochodnie przerzucił do lewej dłoni kręcąc się wkoło. Khazad atakował na ślepo, jednak bez skutku. W pewnej chwili zdał sobie sprawę, iż małe Gobliny go nie atakują, opuścił więc buławę i ruszył w głąb jaskini dalej jednak czujny. W końcu dotarł do ogromnej sali, w której były zapalone pochodnie. Komnata nie była aż tak ciemna jak inne, więc dało się w niej już coś zauważyć. Pomieszczenie było wielkie, a na środku pod ścianą na przeciwko wejścia stał Ogromny Tron.
- Chulira.. Gdzie ja jestem? - Khazad podrapał się po głowie lekko zdezorientowany, poczym podszedł bliżej Tronu.
Nagle odezwał się chrypki głos, bełkoczący coś w języku Ludzi.
- Ty być w Sala Tronowa Gobliny! - Wielki Goblinoid klasnął dwa razy, poczym podszedł mały stworek i zaczął zapalać wiecej pochodni znajdujacych się w komnacie.
- To Ty jystyś tą odrażającą istotą gnymbiącą pobliskie wioski? - Khazad spytał pewny siebie, widząc już dość w sali Tronowej.
- Może moja gnębi wioski ale napewno nie jest odrażający! - Goblinoid krzyknał zdenerwowany niemal wstajac z tronu.
- Wybacz Potworze jednak byda zmuszony skrócić Cię o głowe! - Zorrin powiedział pewnie do Stwora ściągając tarczę zawieszoną na plecach.
- Ha Ha Ha! - Roześmiał się goblinoid, poczym klasnął dwa razy. Zza tronu wyszły dwie ogromne postaci, dzierżące w rękach ogromne toporzyska.
- Łosz kruca... - Wyszeptał Khazad sam do siebie widząc stwory niemal dwa razy większe od niego.
- To być moja przyboczna Gwardia. Ty chcieć zabić mnie, Ty musieć wpierw zabić ich! - Goblinoid uśmiechnął sie wesoło, dwa zęby dolnej szczęki wyszły mu na wierzch.
- Nic prostszego - Odburknął Khazad wesoło i podrapał się buławą po głowie.
- W takowym razie. Niech sie zacznie rzeź! - Krzyknął Goblinoid do dwóch potężnych Stworów, a te ruszyły szarżą na Khazada.
Krasnolud stanął w gotowości, poczym ponownie zmierzył wzrokiem Stwory, szukając ich słabego miejsca, luki w pancerzu, bądź czegoś takiego. By zyskać na czasie zaczął biec w stronę jednego z Goblinoidów, i omijajac go schylił się przed atakiem Topora, poczym przychędorzył mu z całych sił w kolano.Goblinoid upadł na ziemie zwijając się z bólu.
Dobra.. Jeden padł.. Przynajmniej narazie. - Wyszeptał krasnolud, poczym podbiegł do leżącego Goblinoida, uniósł buławę i z całych sił walnął go w głowę. Zmiarzdżył czaszkę Stwora, a jego krew sikła Khazadowi na zbroje.
- Cholera.. dopiero co ją myłem! - Krzyknał zdenerwowany, poczym odwrócił się szukając kolejnego stwora.
Nagle Khazad poczuł silne pchnięcie na plecach. Otóż drugi przeciwnik Zorrina pchnął go, by później wyprowadzić cios Toporem i zarżnąć Przeciwnika. Niestety nie udało mu się, gdyż Kranolud zręcznie przystawił solidną tarcze na wysokość klatki piersiowej, i sparował uderzenie Stwora.
- Oj To był błąd mój drogi... - Khazad uśmniechnął się zbierajac się z ziemi. - Mogłeś walnać Toporem.. teraz zdechniesz jak pies! - Krzyknął głośno, na dodatek echo spotęgowało jego wrzask. Głos Khazada było słychać chyba w całej Grocie. Krasnolud ruszył na Goblinoida machając Buławą to w lewo to w prawo. W końcu goblinoid nie wytrzymał naporu ciosów i upadł spoglądajac gniewnymi oczyma na Khazada.
- Nu... I kto jest teraz Wielki? - Khazad zaśmiał się triumfalnie poczym uniósł buławę i z całych sił walnął Stwora w Klatkę piersiową. Goblinoid nie pożył długo. Khazad zmiarzdżył mu płuca.
- Haha jakoś twoja Gwardija Przyboczna się ni sprowdziła Odrażający Stworze! - Khazad odwrócił się spoglądajac na spanikowanego Króla Goblinoidów, siedzącego na Tronie.
- No coż... Ja nie przewidzieć taki przebieg wydarzeń... W takim razie ja musieć walczyć. No cóż... Niech bedzie! - Goblinoid wstał, i podniósł dziwny Miecz oparty o tył Tronu. Oręż ten miał dwa ostrza, po obu stronach, a po środku znajdowała się rękojeść. Stwór podszedł do Khazada i stanął w gotowości do walki.
- Być gotowy? Atakować kiedy być. - Potwór odburknął poczym odszedł na kilka kroków od Krasnoluda.
- Nie ma sprowy... Zaczynojmy - Khazad powiedział gburowatym głosem, poczym walnął buławą dwa razy w tarczę i zakręcił nią młynek. Goblinoid zaatakował pierwszy. Wyprowadził kilka cięć z góry, kilka z boku i pchnięcie. Ataki było dosć szybkie, lecz słabo wymierzone i Khazad z łatwością je sparował.
- Teraz moja kolej... - Khazad uśmiechnął się wesoło, poczym zaczął napierać na Stwora zadając tak silne ataki, że Goblinoid próbując je sparować niemal wypuszczał broń z rąk. Walka ta trwała dość chwile, lecz Goblinoid pierwszy popełnił błąd. Zaatakował z góry odsłaniając brzuch, a Khazad sparował atak tarczą. Zaatakował więc silnym pchnięciem w odsłonięty brzuch Stwora, poczym pociągnął buławę w górę i przyłożył Stworowi w pochylony ku ziemi pysk. Dwa przednie zęby stwora wychodzące mu z dolnej szczęki spadły na ziemie, Goblinoid podniósł zakrwawioną gębę, poczym uniósł oręż stojąc gotowy do walki.
- Nuu... 1:0 Do mnie! - Khazad zaśmiał się triumfalnie, poczym przyjął pozycję bojową.
Gooblinoid zaszarżował na Khazada zadając kilka pchnięć oraz potężne cięcie z boku. Khazad bez problemu sparował pchnięcia, lecz cięcia już nie zdążył. Ostrze przecięło Kolczuge i otarło dość mocno o skórę Krasnoluda. Goblinoid stanął w pozycji bojowej i z uśmiechem spojżał na cieknącą z jego ostrza krew.
- Nuu... no to teraz se przesrołeś mój drogi. - Khazad powiedział stanowczo do Goblinoida, poczym podbiegł do niego i machnął buławą w bok Stwora. Goblinoid bez problemu sparował atak Khazada, lecz nie zauważył lecącej w strone jego pyska tarczy Khazada. Oberwał potężnie i upadł na ziemie. Oręż wyleciał mu z rąk, poczym ze spanikowaną miną spojżał na Krasnoluda.
- 2:1 do Mnie. Gra skończona! - Khazad krzyknał, poczym machnął buławą z góry w pysk Goblinoida miarzdżąc mu łeb. Nagle z głębi jaskini zaczęły dobiegać różne dźwięki, jakby ktoś biegł w stronę Komnaty.
- Łoo chulira... Te małe diołby do mnie biegną! - Khazad rozglądał się zdenerwowany nie wiedząc co począć. - Wim! - Krzyknął triumfalnie, poczym wział zwłoki Goblina i usiadł na Tronie. Stwora usadził na swoich kolanach tak, żeby zakrywał jego całego. W końcu Gobliny dotarły do Komnaty rozglądajac się. Khazad spojżał na nie poczym szybko skrył sie za zwłokami większego przedstawiciela Rasy.
- Idźci...ekhm... Wy iść z tąd i zaprowadzić Khazad na górę! To być Rozkaz! Ja ubić z Khazad interes! Zaprowadzić go tam! Już! - Khazad krzyknął gburowatym głosem zza zwłok Goblinoida, poczym wysunął łeb zza nich. Gobliny wyszły z komnaty na jego rozkaz, poczym ustawiły się szeregami wzdłóż korytarza. Khazad usadził zwłoki na Tronie i powiedział.
- Siedź tu grzycznie i ani mi sie woż spadać z Tronu! - Usmiechnął się wesoło poczym Buławę zawiesił na plecy, do lewej ręki przełożył Tarczę i podążył wzdłuż korytarza za jednym z Goblinow.
- Nuu... - Khazad wymamrotał wychodząc z jaskini na górę. - Jystym na miejscu... Dubrze że se spomniałem o tym, że babka godoła o Górze a nie o jaskini. Ale bym mioł wtopa jakbym przyniósł łeb nie tego stwora. - Khazad zaśmiał się wesoło, poczym podążył w stronę groty znajdującej się na górze. - To musi być to leże... Wspaniale. - Wymamrotał pod nosem, poczym wyciągnął buławę i pochwycił ja do prawej dłoni. Stanął naprzeciwko wielkiego, zarośniętego leża, poczym spojżał w głąb.
- Cholera... Tu nic nie ma... - Podrapał się buławą po głowie lekko zamyślony. - Co do cholery?. - Wszedł w głąb, poczym znalazł Tron, taki jak znajdował się w poprzedniej jaskini, gdzie stoczył długą walkę.
- Ktoś ty? - z tyłu rozległ się miękki głos. - To Ty gnębisz pobliskie wioski karle?
- Kogo nazywasz karłem Ty... - Odwrócił się poczym zauważył stojacego nieopodal wysokiego mężczyzne o blond, krótko ściętych włosach. Postać była uzbrojona w przepiekną złoto - platynową zbroję. Lewa ręka Postaci była opancerzona jedynie skórzanym karwaszem, lecz reszta zbroji była dośc masywna. Dziwna postać pochwyciła za miecz jednak nadal stała w miejscu.
- Pytam się! To Ty gnębisz wioski? - Męzczyzna spytał stanowczo Khazada, mierząc go wzrokiem.
- Cuu? Jaa? Niii! - Krzyknał gburowatym głosem do Postaci poczym dodał. - Ja tu przybyłem na zlycynie pewnej Baby, żeby zabić tego stwora.
- Taa jasne! Wy wszyscy tak mówicie! - Postać krzyknęła głośno, poczym zaczęła szarżę na Khazada. Krasnolud pokręcił głową na boki, poczym stanął w pozycji gotowej do walki.
- Nu.. skoro tygo chcesz... - Uśmiechnął się wesoło poczym także ruszył w stronę tajemniczej postaci. Mężczyzna zaatakował Khazada cięciem z góry. Khazad z łatwością sparował cios tarczą, lecz nie zauważył iż w drugiej ręce, mężczyzna trzyma kulę ognia. Tajemnicza Postac przystawiła dłoń do zbroji Krasnoluda, poczym wypuściła kulę. Zorrin odleciał na kilka metrów w tył i upadł na ziemie.
- Łoo chulira! Co to było? - Krzyknął zdezorientowany zbierajac się z ziemi. Zbroje miał całą osmaloną, lecz zbytnio się tym nie przejął.
- To była Kula Ognia mój drogi. I Druga taka zakończy twój żywot! Nie będziesz więcej gnębił ludzi! - Krzyknał ostro poczym zaczął biec w stronę Krasnoluda.
- Ile razy mom powtarzać, że jesteśmy tu z tygo samygo powodu? - Khazad powiedział zrezygnowany, poczym zaszarżował na Mężczyznę. Tym razem jednak Khazad był górą. Zaatakował mężczyznę machnięciami z boku, oraz pchnięciami, co spowodowało, że Mężczyzna został wybity z rytmu. Widząc odsłoniętą rękę postaci zaatakował uderzeniem z prawej strony, poczym Tarczą szybkim ruchem przejechał po odkrytej ręce postaci i odskoczył w tył.
- Niech to szlag! - Mężczyzna krzyknął głośno widząc spływającą krew ze swej lewej ręki. - Zapłacisz mi za to! - Krzyknał gniewnie poczym uniósł lewą dłoń i wypuścił kilka Kul Ognia. Khazad przed jedną uskoczył, lecz przed drugą nie zdążył się już nawet pozbierać z ziemi. Na szczęście zasłonił się tarczą, i tak sparował kilka kolejnych Kul.
- Cuś Ci nie wyszło - Zaśmiał się triumfalnie zbierając z ziemi, poczym spojżał na już zdrową lewą rękę Mężczyzny. - Co do diobła?
- Głupcze! Myślałeś że chce Cie zranić tymi Kulami? Próbowałem dać sobie czasu, by wyleczyć rękę! - Uśmiechnął się zadziornie, poczym staną gotowy do walki. Khazad zamyślił się na chwilę poczym jedynie odburknął i ruszył na postać. Mężczyzna przeskoczył nad Khazadem i wykonał cięcie, skierowane na kolczugę Khazada. Ostrze przeszło przez nią i otarło się o skóre Khazada. Lecz krasnolud nie zwarzając na ból uśmiechnął się poczym szybko odwrócił i przyłożył z buławy w prawą opancerzoną rękę Mężczyzny.
- Osz Kruca... Ostry mosz tyn Nożyk... - Westchnął cięzko niezwarzając na ranę, poczym przyjął pozycje bojową.
- Niech Cie szlag! - Krzyknął głośno spoglądając na pęknięty naramiennik. - Ta zbroja kosztowała mnie.. .W sumie nic mnie nie kosztowała, ale i tak za to zapłacisz! - Wrzasnął głośno, poczym miecz do pochwy schował i Łuk z pleców zdjął.
- Nieciekawie... - Wyszeptał Khazad poczym tarczę na przód wysunął spoglądając jednym okiem zza niej. Mężczyzna wymierzył i wystrzelił kilka strzał prosto w tarczę Khazada.
- Haha coś Ci ni wysz... - Khazad przerwał nagle zdanie widząc atakującego już mieczem Mężczyzne. - Auć... - Wyszeptał cicho i poczuł ostrze na napierśniku. Miecz przebił się przez płytową zbroję, na szczęście zatrzymał się na kolczudze. Khazad skorzystał z sytuacji i walnął postac w łeb Tarczą. Mężczyzna upadł na ziemie oszołomiony, lecz po chwili już się pozbierał. Potrząsnął głową, poczym westchnął cięzko i zaszarżował ponownie. Jednak bez skutku. Walka była bardzo wyrównana. Ani Khazad ani Przeciwnik nie zadali śmiercionośnego ciosu, chociaż każdy z nich był już kilka razy o krok od wykończenia przeciwnika. Walka ta trwała jeszcze przez wiele godzin. W końcu Khazad opuścił broń, wyszedł z groty, ściągnął strasznie sponiewieraną płytową zbroję, poczym usiadł na ziemię. Mężczyzna spojżał na Khazada zdziwiony poczym zapytał.
- Co robisz?
- Zmęczyłym si tym bojem. Klapnę sobie. - Powiedział głośno do postaci stojącej daleko za nim. Zza pazuchy wyciągnął butelkę wina, poczym odkorkował ją i zaczął sączyć delikatnie.
- W sumie racja... - Powiedział zdyszany i podszedł do Khazada. Usiadł obok niego i westchnął ciężko.
- Powidz mi... - Zwrócił się Khazad nie odwracając łba w stronę Mężczyzny. - Po kiego my w ogóle walczymy?
- A wiesz co? Sam już nawet nie pamiętam. - Zaśmiał się cicho poczym odwrócił łeb w stronę Khazada. - Tak w ogóle to wspaniale walczysz.
- Wim! - Uśmiechnał się zadziornie, poczym zza pazuchy wyciągnął drugą butlę wina i podał ją Postaci. - Napij si... Od razu lepiej.
- Ano nie odmówie! - Postać uśmiechnęła się wesoło i odkorkowała butelkę wina. Przyłożył butelkę do ust i zaczął pić. Po kilku łykach zakrztusił się, poczym połowę wypluł na ziemie..
- Mocne ni? - Zaśmiał się wesoło spogladając na postać. - Sam pyndze w piwnicy.
- Ano dobre... - Uśmiechnał się wesoło, poczym po chwili zaczął już normalnie pić trunek. - Elvine jestem. Elvine Vilo. - Podał dłoń Khazadowi z uśmiechem.
- Zorrin... Zorrin z Potężnego Klanu Wojennego Młota! Syn Zamordowanego Króla niegdyś największej siedziby Krasnoludów: Ereboru, Znajdującego się w Żelaznych Szczytach! - Khazad dumnie powiedział, poczym wypił butelkę wina.
- Widzę, że walcze z kimś na poziomie! - Elvine uśmiechnął się wesoło - Dlaczego grabisz wioski?
- Cholera ile rozy mom powtarzać, że dostałem zlycynie na zabicie tego, kto własnie to robi? - Khazad krzyknał zdenerwowany odwracając łeb ku Postaci.
- Czyli Ty nie grabisz wiosek? - Elvine uniósł brew lekko zdziwiony, poczym spojżał na Khazada.
- Od kilku godzin Ci to tłumacze... - Khazad pokręcił głową na boki poczym westchnął cięzko. - Zabiłem jednego z Goblinoidów, ale Zleceniodawczyni powiedziała, że leże tego stwora ma być Tutaj! - Wskazał na grote za sobą i westchnął cięzko. - A nie gdzieś wewnątrz Jaskini.
- Wewnątrz jaskini? - Elvine uniósł brew spogladając na Khazda - Wewnątrz tych jaskiń, gdzieś ma komnate Król Goblinów, który niegdyś wyprowadził atak na wioskę, gdzie żył mój przyjaciel. Nikt nie przeżył. - Elvine spuścił głowę ściszając głos.
- No to mamy pewność, że już na nic więcej nie napadnie. - Khazad zaśmiał się triumfalnie poczym kolejne dwie butle wina wyciagnął zza pazuchy, i podał jedną z nich Elvinowi.
- Jak to? Co się z nim stało? Zmarł? - Elvine zapytał zdziwiony Khazada, przyjmując kolejną butlę wina.
- Zmarł to mało powiedzione. - Khazad zaśmiał się wesoło. - Zarżnąłem go jak Psa! - Krzyknał triumfalnie i wypił pół butelki wina na raz.
- Zabiłeś go? Jak się tam dostałeś? Ja kiedy go szukałem przeszedłem całą jaskinie i nic nie znalazłem.
- Widocznie mioł żech farta. - Khazad uśmiechnął się wesoło poczym wstał, i założył swą podziurawioną zbroję płytową. Do prawej ręki pochwycił buławę, do lewej tarcze, poczym odszedł na kilka kroków. - No.. Wstawaj.
- Chcesz walczyć? - Elvine zapytał zdziwionym głosem.
- Nie zapominaj, że chciałeś mnie zabić. Poza tym zniszczyłeś mi zbroje. W sumie ja Tobie też ale moja była lepsza! - Krzyknał poczym jednak opadł na ziemie.
- Nie chce mi sie już walczyć. - Powiedział zmęczonym głosem poczym wstał z ziemi i odwrócił się do Khazada. Nagle coś zamurowało Elvine'a, poczym wystrzelił kulę ognia w Khazada. Krasnolud odleciał kawałek dalej, poczym na miejsce gdzie siedział zleciała włócznia, która wbiła się w skałe.
- Łoo Kruca.. Dzięki Ci! - Krzyknał Krasnolud i pozbierał się szybko tarczę unosząc.
- Cisza... To chyba ten, którego szukamy. - Elvine wyszeptał, poczym wytężył zmysły i po chwili odskoczył, a kolejna włócznia wbiła się w miejsce gdzie stał przed chwilą. - Szybko! Do groty! - Krzyknął do Khazada, poczym wbiegł do Jaskini razem z Krasnoludem.
- Wy nie uciekniecie przed mój gniew! Wy zabić mój brat! Ja sie zemścić! - Rozległ się niski, potężny głos, poczym naprzeciwko groty, i dwóch naszych Przyjaciół pojawił się wielki, pomarańczowo - skóry Stwór. W rękach trzymał dwa, większe od Zorrina topory. Zbroja stwora była strasznie masywna, i co gorsza, nie miała ani jednej luki. Stwór jedynie nie posiadał hełmu.
- Łoo Kruca! - Krzyknał Khazad widząc monstrum o kilkanaście kroków przed sobą. - Cóż to?
- Chyba starszy braciszek tego, którego zabiłeś. Może tamten to był jakiś Książe Goblinów, bo ten mi wygląda na wyższego stopniem.
- No wiesz dla mnie to on jest wielki stopniem... i nie tylko nim. - Khazad powiedział spoglądajac w górę na stwora. Potwór mierzył jakieś 3 metry wysokości, a Khazad ledwo 160 cm.
- Nuu dubra... No to już wiadomo, kto grabi wioski! - Khazad powiedział głośno, poczym podszedł bliżej Goblinoida. - Musze Cie poinformować Stworku, że zaraz bydziesz gryźć glebe. - Khazad powiedział pewny siebie, poczym uniósł tarczę na wysokość głowy.
- Ty mnie nie rozśmieszać. Jak takie mikrusy jak wy mogą zrobić coś takiemu wielkoludowi jak ja? - Goblinoid zaśmiał się wesoło spogladając na Krasnoluda.
- A własnie to! - Khazad krzyknał głośno, poczym wziął rozbieg i przyłożył Stworowi w zbroje na wysokości krocza. Pod wpływem uderzenia, zbroja wgniotła się, a Goblinoid skulił się z bólu.
- I to! - Krzyknął Elvine wystrzeliwujac serię ognistych kul w stronę Potwora. Stwór machnął na ślepo wielgachnym toporem, i przez przypadek zahaczył drążkiem Khazada, który pofrunął idealnie na ramie stwora.
- Ha Ha tyroz Cie mom! - Khazad krzyknął głośno, poczym wziął zamach i przyłożył stworowi buławą w zęby, poczym w głowę. Stwór upadł na ziemie, i już się nie ruszał.
- Nie moge uwierzyć, że tak łatwo poszło. - Elvine powiedział w stronę Khazada lekko zdziwiony.
- Tyż byś tok szybko padł, gdybym Ci buławą przez łeb przestrzelił. - Khazad uśmiechnął się wesoło, westchnął cięzko.
Stwór jednak podniósł głowę i złapał Khazada w dłonie. Zaczął gnieść go, a odgłos pękającej zbroji słyszał nawet Elvine stojący kilka kroków dalej.
- Wiedziałem! - Krzyknął Mężczyzna, poczym podbiegł do Stwora i wybiwszy się w górę, idealnie wymierzył atak mieczem, który przeciął tętnicę stwora. Czarna krew siknęła na Khazada, który przez przypadek połknął jej trochę.
- Łoo Chulira! - Krzyknał Khazad, który został wypuszczony z dłoni Stwora. Runął na ziemię i ledwo co zdążył umknąć, przed lecącymi na niego zwłokami Potwora. - Nu... Zabiliśmy. - Khazad uśmiechnął się triumfalnie, poczym spojżał na Elvine'a - Dzinki Ci... Gdyby nie ty było by ze mną... Krucho - Khazad zaśmiał się, poczym podrapał się ręką po brodzie. - Chulira... Co ja mam mu oderwać, żeby dotachać jakoś do tej Wioski.
- Weź utnij mu łeb... Może i wielki, ale napewno nie jest cięzki.
- No zoboczymy... - Wyrwał miecz z ręki Elvine'a, i uciął łeb zwłokom Goblinoida. Złapał ją za kudły, poczym zaczął taszczyć w stronę drugiej jaskini.
- Gdzie Ty leziesz? - Elvine spojżał zdziwiony na Khazada.
- Nu do zyjścia ni? - Khazad odburknął, poczym spojżał na Elvine'a, który kierował się w drugą stronę.
- Tędy prosze. - Elvine uśmiechnął się poczym wskazał skałki, poustawiane niczym schody. Skałki te prowadziły w dół do buszu w którym Khazada zaatakowały dwa Gobliny.
- Łoo Kruca... to po co jo sie mynczył w tyj joskini to jo ni wim... - Krasnolud westchnął ciężko spoglądając na Elvine'a poczym podążył za nim po skałkach.
Obydwoje już wychodzili z lasu, kiedy usłyszeli odgłosy walki, dobiegające z pobliskiej wioski. Podbiegli szybko, Khazad dalej taszczył za sobą głowę ubitego stwora. Zauważyli, iż na wioskę napadła zgraja bandytów. Zorrin i Elvine spojżeli tylko na siebie, poczym pochwycili oręż i ruszyli do boju.
Prosze o szczere oceny . |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Morgoth
VIP - Wspomógł Serwer
Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 143 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zakopane
|
Wysłany:
Pią 21:29, 07 Lis 2008 |
|
1. Pomyliłeś temat bo dałeś do twórczość ale nie wiem jak zamieżałeś
2. Ja pierdzi sporo tego |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ka$ztan
Administrator
Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 548 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pią 21:41, 07 Lis 2008 |
|
Zapowiada się miła wieczorna lekturka Zabieram się za czytanie, potem dodam kilka moich krótkich opowiesci |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
TajfuN
VIP - Wspomógł Serwer
Dołączył: 03 Lis 2008
Posty: 182 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wziąść na piwo?
|
Wysłany:
Pią 21:42, 07 Lis 2008 |
|
A no racja do Twórczości dałem... A no w sumie to Kasztan może przenieść Jeżeli go ładnie poprosze . Prawda Kasztanku? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ka$ztan
Administrator
Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 548 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pią 21:54, 07 Lis 2008 |
|
Hmm też zawsze zaczynam opowieści od akcji
Opowiadanie na prawdę świetne! Przyjemnie się czytało, nie nudzi
Kilka błędów językowych i interpunkcyjnych i ortograficznych (nie będę Ci kreślił po opowiadaniu, to nie szkoła no chyba że mam poprawić ) ale ogólnie jest super
Gratuluje udanego opowiadania, pisz dalej
PS. To odpowiedni dział, Twórczość |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ka$ztan dnia Pią 21:55, 07 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
TajfuN
VIP - Wspomógł Serwer
Dołączył: 03 Lis 2008
Posty: 182 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wziąść na piwo?
|
Wysłany:
Pią 22:04, 07 Lis 2008 |
|
No Kasztanku... Skoro aż tak Ci sie podobało, to masz tu inny event z życia Zorrina .
Pewnego słonecznego poranka Zorrin- krasnolud o blond długich włosach spiętych w warkocze, które leżały mu swobodnie na ramionach, oraz o długiej gęstej brodzie w takim samym kolorze- spacerował po wspaniałym mieście Rotherdame. Nogi zawiodły go w ten dzień na "Uliczkę sklepową". Zorrin zatrzymał się na chwile poczym spojżał w lewo.
- Płatnerz Fragusius. Najlepszy towar, najniższe ceny. Tylko u mnie. - Przeczytał szyld nad wejściem poczym parsknął cicho i spojżał w prawo.
- Alchemik.Drugis. Mikstury najwyższej jakości . - Przeczytał kolejny szyld i uśmiechnął się szyderczo- Taa jasne... - powiedział swym zachrypniętym, przepitym głosem - Najlepszą miksturą jest Wino własnej roboty. - Uśmiechnął się ponownie, a następnie ruszył dalej, po schodach, w górę. Na ich szczycie wzrok jego przykuła Karczma ' Pod Zdechłym Żurawiem '. Krasnolud uśmiechnął się wesoło poczym ruszył w jej stronę, po chwili zatrzymał się gwałtownie i wyciągnął zza pazuchy sakiewkę.
- Cholera. - Zaklnął cicho pod nosem - Pusta... Niech to szlag... - Nagle ze strony brzucha zaczęło wydobywać się głośne burczenie. - Hmm... zdałoby się coś zjeść... - Pomyślał krasnolud. Odwrócił sie na pięcie. Jego oczom ukazało się małe targowisko na końcu ulicy. Szybkim krokiem ruszył w jego stronę. Juz w połowie ulicy, dało się słyszec zgiełk targowiska. Zorrin uśmiechnął się szeroko gdy w jego nozdrza wdarł się zapach pieczonego udka, jak zaklęty zaczął podążać za nim. Doszedł do stoiska z jedzeniem, jednak jego uwaga zamiast na smakołyki została skierowana na dwójke krzyczących do siebie ludzi. Jedna z postaci w końcu zdenerwowała się i rzuciła z pięściami na drugą. Krasnolud westchnął cięzko poczym ruszył w ich stronę, przeciskajac się przez tłum. Spojżał na dwóch wiesniaków tażajacych się po ziemi. Podszedł do nich i złapał ich za karki.
- No dobra... - powiedział swoim zachrypniętym głosem - Uspokoiliście sie?
Jednak ludzie dalej próbowały bić się między sobą. Krasnolud nie wytrzymał i silnie walnął ich głowami o siebie.
- Teraz już spokojni? - Ponownie zapytał, spogladajac po bojówkarzach groźnie.
- T..tak Mości Khazadzie. - Odpowiedział jeden z nich jąkajac się lekko.
- A więc o co poszło? - spytał już nieco spokojniej Zorrin.
- Bo to moja kura. Ja ją pierwszy zobaczyłem więc jest moja! - Krzyknął jeden z wieśniaków, wskazujac na kurę leżącą na pobliskim stoisku.
- Nieprawda! - Krzyknął drugi - To moja Kura! Ja ją pierwszy zobaczyłem!
- Roztrzygnę ten problem raz na zawsze! - oznajmił krasnolud, poczym puścił postaci - Kura jest moja! - Uśmiechnął się szeroko i złapał drób, zadowolony z siebie. Dwoje wieśniaków bojówkarzy pozbierało się i uciekło z targowiska, a Zorrin z kurą przewieszoną przez ramię podążył w stronę swej chaty.
W domku Khazad starannie obrał drób z upierzenia i nabił go na żelazny szpikulec. Zawiesił go nad ogniem w kominku, poczym zatarł ręce oblizując wargi. Wstał z krzesła i podszedł do starych spruchniałych drzwi wyciągając klucz zawieszony na rzemyku na szyji. Wsadził klucz do dziurki poczym przekręcił silnie ciągnąc drzwi. Drzwi nie wytrzymały siły krasnoluda. Trzasnęły głośno i wypadły z zawiasów.
- Ups... - wymamrotał krasnolud poczym łapiąc drzwi w obie ręce. Następnie oparł je o ściane. - Potem to naprawie. - Uśmiechnął się wchodząc do pomieszczenia i po chwili wyszedł obłądowany butelkami wina, piwa, a nawet gorzałki. Postawił butle na stole, a następnie podszedł do kominka oglądając uważnie swą kurę. Z ust Khazada popłynęła ślinka. Krasnolud wyciągnął metalowy szpikulec z nadzianą nie niego kurą poczym oderwał tłuste udko. Drugą ręką szybko złapał za butlę piwa, szybko otwierając ją zebami. Uśmiechnął się i zaczął konsumować zdobyty prowiant, zapijając go piwem. Tłuszcz i alkohol ściekał po brodzie Khazada, który niczym się nie przejmując dalej konsumował kurę. Gdy zjadł już całą zdobycz, uśmiechnął się i tłustą dłonią pochwycił za butlę wina. Niestety wyślizgnęła mu się z ręki i roztrzaskała się o ziemię.
- Niech to szlag! - Khazad uderzył pięścią w krzesło - Potem to posprzątam... - wymamrotał pod nose. Wstał i skierował się ku wyjściu. Najedzony i zadowolony powoli przechadzał się po ulicach miasta mijajac ludzi, to kłócących się, to śmiejących się z błazna. Tak minął jego dzień. W końcu słońce zaczęło zachodzić a na niebo wstępować biały księżyc. Khazad już miał zbierać się do domu gdy nagle usłyszał cichy szept:
- Psst.. - Dobiegł głos z ciemnego zaułka - Chodź tu Khazadzie.
Krasnolud spojżał w tę stronę, wzruszył ramionami poczym podążył ku nieznajmemu:
- Czego chcesz? - zapytał zachrypniętym, przepitym głosem.
- Słyszałem o Twoich czynach... I mam do Ciebie sprawe. - Właścicielem głosu okazała się tajemnicza, wysoka i zakapturzona postać. Wyciągnęła ona kilka sakiewek pełnych złota i co dziwne, kamieni szlachetnych. Zorrin spojżał na sakiewki, chrząknąl cicho i przeniósł wzrok na rozmówcę.
- Chcę żebyś zabił Wiwerne.
Krasnolud spojżał na postać jak na idiote pytając:
- Kim jesteś?
- To Cie nie powinno interesować. Płacę-wymagam. Połowa teraz, połowa po robocie... Masz mi przynieść jej głowę. - powiedziała postać, spoglądając na Khazada spod kaptura.
- Dobra. Zrobie to. Ale jak Cie znaj... - Khazad nie dokończył zdania.
- To ja znajdę Ciebie. Ty tylko masz ją ubić.
Krasnolud przytaknął, poczym odwrócił się i ruszył w stronę chaty.
Gdy był już w domu podszedł do szafki i wyciagnął z niej kawałek papirusu. Napisał na nim jakąś wiadomość pismem runicznym poczym zwinął go i zapieczętował. Podszedł do kominka. Ściągnął z niego sakiewkę z proszkiem i posypał nim list. Następnie wrzucił go do kominka, szybko odwracając się do niego się plecami. Na twarzy Khazada zarysowł się zdziwienie. Powoli spojrzał w stronę kominka, poczym kucnął kilka kroków od niego. Nagle z kominka wydobył się mały wybuch, któremu towarzyszyła gęsta chmura sadzy. Krasnolud wstał cały osmalony:
- Cholera jasna... Nie nawidze tych magicznych form przesyłania wiadomości. - Wymamrotał po chwili, poczym pochwycił butlę gorzałki leżącą na stole i wypił ją duszkiem. Następnie otrzepał się z sadzy, walnąl na łoże i zasnął.
Kiedy nastał poranek Zorrin wstał zwolna z łoża, poczym otworzył okno i wziął glęboki oddech świerzego powietrza. Otworzył szafkę pełną dziwnych szarych butelek. Wziął ich tuzin i włożył do Skórzanej Torby. Wyszedł z domu i podążył w stronę Targowiska. Ustawił swe butelki na Stoisku, poczym zawiesił szyld, na którym było wypisane " Bomby Dymne - Najwyższej Jakości ". Khazad usiadł na krześle za stoiskiem cały czas rozglądając się wokół za klientami. W końcu podeszła pewna osoba i zaczęła oglądać jedną butelkę.
- Z czego to sie robi? - Postać spytała nie spuszczając wzroku z butli.
- Z tego co zwykle... z Saletry. - Odburknął Khazad zachrypniętym głosem mierzac postać wzrokiem.
- A więc nie są lepsze od innych? - Klient uśmiechnął się szyderczo teraz już spogladajac na Khazada.
- Oczywiście, że są... Używam jednego... Tajnego składnika. - Khazad uśmiechnął się tajemniczo poczym spojżał na zawieszony na szyji zegarek.
- Cóż to za tajny składnik? - Klient spojżał na Khazada odkładając butlę.
- Gdybym Ci powiedział nie byłby juz taki tajny. - Khazad uśmiechnął się, co jednak było trudno zauważyć z powodu bujnej brody.
Postać uśmiechnęła się poczym rzuciła sakiewkę ze złotem w strone Khazada.
- Tyle wystarczy? - Męzczyzna spojżał pytająco na Khazada sięgając już po szarą butlę.
- Pewnie taa - Khazad odburknął biorąc sakiewkę, poczym ponownie na zegarek na szyji zawieszony spojżał. - No... Na mnie już czas.- Wymamrotał pod nosem i szyld ściągnął, bomby pozostałe przymocował do pazuchy. W koncu ruszył w strone znanej w mieście karczmy " Pod Zdechłym Żurawiem ". Już na dworze było słychać zgiełk karczmy i zabawy toczące się w niej. Krasnolud z hukiem wszedł do niej spoglądając po stolikach. Usiadł do wolnego, poczym przywołał gestem Karczmarza i powiedział wesoło.
- No Szlachetny Panie... Dla mnie Dwa Kufle Piwa i tłuściutkie Udko! - Zachrypniętym głosem krzyknął do Karczmarza gestem przywołując innych ludzi. No panowie. Chcecie usłyszeć Historie, której jeszcze nie słyszeliście? - Wśród tłumu była ledwo widoczna, dziwna, zakapturzona postać, która odpowiedziała na słowa Khazada:
- Oczywiście, że chcemy!
Krasnolud przytaknął z uśmiechem poczym ugryzł Udko i zaczął opowiadać.
- A więc, kiedyś opowiadałem Wam jak szedłem do jamy smoka, lecz nie mogłem dokończyć gdyż czas był na mnie. Teraz mam chwile więc słuchajcie mnie! W końcu znalazłem tą jamę, i wszedłem doń w swej lśniącej zbroji, ze swym pawężem, oraz mą wierną buławą, no... Był tam jeszcze pewien Pół - Elf, ale on tam w sumie nic nie robił. A więc.. weszliśmy do jamy Smoka, a tu nagle ni z tąd ni z owąd wielki ogon leci w mą stronę. - Khazad uśmiechnął się poczym napił się piwa. - Oczywiście dzięki mojemu wspaniałemu refleksowi zdązyłem uniknąć tego ciosu. Ostro się wtedy wkurzyłem. Złapałem za buławę i ruszyłem szarżą na Gada. Ciosy mej buławy były równie szybkie, jak śmiercionośne. Prawie złamałem Smokowi wszystkie nogi. Zakapturzona postac zaczęła się cicho śmiać spogladajac na Krasnoluda.
- No więc jak połamałem mu wszystkie kończyny, to niestety nie zdążyłęm uciec Gadowi, a ten przygniótł mnie swym wielkim ciężarem. Na szczęście znalazłem w pobliżu mą buławę, i tak mocno przywaliłęm mu w czaszkę, że krew sikła nawet na stojącego kilka metrów dalej Pół - Elfa.
Postać w Kapturze nie wytrzymała poczym wybuchła śmiechem spoglądając na Khazada.
- Co Cie tak śmieszy? - Krasnolud spytał zdenerwowany mierząc wzrokiem postać.
- Nic nic - odpowiedział męzczyzna poczym ściagnął kaptur, a z pod niego wyłoniła się osoba o Krótkich Blond włosach. Postać miała szpiczaste uszy co świadczyło, iż to Elf, aczkolwiek miała też lekki zarost na twarzy co odwodzi nas od tej myśli. Postać spojżała Zielonymi oczyma na Khazada poczym powiedziała z zadziornym uśmieszkiem. - A nie było to przypadkiem tak, że kiedy leżałeś pod smokiem, a właściwie pod jego TYLNIĄ częścią - dało się słyszeć wyraźny nacisk na słowo wypowiadane przez postać. - i nieudolnie szukałeś tej swojej buławy, kiedy ja właśnie wypowiadałem zaklęcie, by zdjąć giganta z Ciebie? - Postać uśmiechnęła się wesoło wyczekując reakcji Khazada.
- A tam wnikasz w szczegóły - Khazad uśmiechnął się wesoło poczym klepnął postać w klatkę piersiową. - Witaj Elvine - Khazad kontynułował z uśmiechem, średnio widocznym spod bujnej brody. - Widać przybyłeś na wezwanie.
- Ano przybyłem. Cóż to za tajemnicza sprawa Drogi Zorrinie? Czyżbyś znów wychlał całe zapasy alkoholu ze spiżarni? - Elvine uśmiechnął się zadziornie do postaci wyczekując odpowiedzi.
- No.. To też... - Khazad odpowiedział przepitym głosem - Jednak nie po to Cie wezwałem.
- A więc? O co chodzi? - Elvine spojżał pytająco na Khazada, cierpliwie wyczekując odpowiedzi.
- Więc słuchaj. Spotkałem wczoraj pewnego mężczyznę.
- No... naprawde rzadkość. - Elvine uśmiechnął się zadziornie spoglądajac na Khazada.
- Daj mi skończyć!! - Krasnolud krzyknął niemal opluwając Postać poczym walnął w stół pięścią i kontynułował. - Mężczyznę, który... - Głos ściszył do szeptu, poczym przybliżył się w stronę Postaci, niemal kładąc się na stole. - Zlecił mi zabicie Wiwerny, ale... zaoferował taką zapłatę, za którą mógłby kupić i wyposażyć całą armię, by zabiła tego Gada.
- Faktycznie dziwne. Widocznie chce, by odbyło się to po cichu. Cóż. Zabijemy zobaczymy. - Elvine uśmiechnął się wesoło poczym spoglądnął na Khazada dzierżącego Kufel piwska. - Gdzie jest leże?
- Cholera... - Krasnolud zaklnął cicho pod nosem. - Wiedziałem, że o czymś zapomniałem.
- No tak. Czyli rozumiem, iż bedę musiał ją wytropić. - Elvine westchnął ciężko i przeniósł wzrok na Drzwi wyjściowe.
- No wiesz.. weź tego swojego Chroma i przelećcie się ze dwa razy nad lasem. Napewno nie przeoczysz takiej jamy.
Elvine spojżał poddenerwowany na postać poczym stanowczo powiedział:
- On sie nie nazywa CHROM, tylko GROM - dało się usłyszeć w słowach Postaci nacisk na obydwa słowa. - A poza tym ile razy mam Ci powtarzać, że on nie służy do tego typu zadań?
- Chrom, Grom, Brom, jedno i to samo. - Khazad machnął niedbale ręką poczym pochwycił za drugi kufel i wypił go za pierwszym razem, lecz połowa tego alkoholu ściekła mu po brodzie.
- Dobra. W takim razie ja idę się przygotować. - Powiedział w stronę Pół - Elfa postawiając kufel na stole.
- To spotkajmy się pod brama za jakieś Trzydzieści minut. - Elvine odparł w stronę Khazada z uśmiechem poczym wyszedł z karczmy.
Khazad jeno przytaknął spoglądając na plecy Pół - Elfa i także ruszył w stronę wyjścia. Z karczmy wyszedł i zaczął kierować się szybko w stronę domu.
Kiedy dotarł już do swego domku podszedł do drewnianej tablicy, na której były zawieszone klucze. Wziął mały miedziany kluczyk poczym podszedł do starych, spruchniałych drzwi i wsadził do go do dziurki..
- Teraz delikatnie... - Khazad powiedział sam do siebie, poczym pociągnął za drzwi. Niestety poraz kolejny za mocno. - Cholera! - Krzyknął zdenerwowany odstawiając drzwi. - Później to naprawie. - Wymamrotał pod nosem i wszedł do pomieszczenia schodząc po schodach na dół. Zapalił pobliską pochodnię poczym dalej zaczął schodzić ciemnym korytarzem w dół. W końcu znalazł w zimnej, ciemnej, gdzie ledwo dochodziło światło dnia przez malutkie okna piwnicy. Zapalił kolejne pochodnie wiszące na ścianach poczym podszedł do Okutej skrzyni. Klęknął przy niej ściagając rzemyk z szyji i kluczyk złoty włożył doń. Przekręcił i otworzył Wieko z uśmiechem. W kufrze znajdowała się piękna, lśniąca, biała niczym śnieg zbroja, a obok niej leżała twardsza niż najtwardszy metal buława. Khazad szybko wyciągnął zbroję i zarzucił na siebie kolczuge oraz włożył spodnie. Chrząknął cicho poczym nałożył nań napierśnik lśniący wykonany z Mithrillu. Jednego z najtwardszych metali, Zbroja miała piękne znaki runiczne na torsie, w niektórych miejscach powysadzane złotem.Klupnał pięścią dwa razy w napierśnik z uśmiechem wesołym na ustach. Podniósł prawą dłonią Lewy naramiennik poczym przyłożył do ramienia i przypnął mocno twardym skórzanym pasem. To samo zrobił z Prawym naramiennikiem, a ze skrzyni wyciągnął płytowe nagolennice. Złapał pierwszy nagolennik poczym próbując go zapiąć runął na ziemie.
- Ałć... - Wyszeptał pod nosem i szybko zapiąwszy nagolennik wział się za drugi. Buty wyciągnął ze skrzyni i szybko się pozbierał mimo ociężającej go zbroji. Buty płytowe włożył, poczym wreszcie wyciągnął rękawice płytowe także lśniące. Na każdym palcu rękawicy znajdował się inny znak runiczny, a na środku dłoni był wyryty Mithrillowy Znak. Khazad Schylił się, poczym ze skrzyni wyciągnął biały, lśniący, o drobinkę mniejszy od niego Pawęż. Na brzegu tarczy zrobiony był mithrillowy pasek, na którym zanajdowały się złote znaki runiczne. Środek tarczy wykonany był z białego materiału, aczkolwiek na środku tarczy widniał Mithrillowy Deltoid na którym na złoto Wyryta była potężna Buława na tle tarczy. Khazad uśmiechnął się ponownie łapiąc za piękną tarczę i schylił się wyciagając ze skrzyni szkarłatną Buławę. Orężem zamknął skrzynię poczym uzbrojony odwrócił się i zaczął podążać po schodach na górę. Wychodzac z piwnic zasłonił wejście wyrwanymi wcześniej drzwiami, poczym zasunął szafą. Szybko zawiesił malutki, miedziany kluczyk na Drewnianej tablicy i wyszedł z domu zamykając go. Buławę na plecach zawiesił, oraz Tarczę nań zarzucił i ruszył w stronę Głównej Bramy miasta, gdzie czekał już jego przyjaciel Elvine. Stał opierajac się o ścianę. Na sobie miał białą, lśniącą zbroję, aczkolwiek nie tak masywną jak u Khazada. Do pasa miał przymocowane sakwy z ziołami oraz różne mikstury. W pochwie wspaniały widniał miecz, lecz widac było tylko jego rękojeść powysadzaną na zmianę Szafirem, jak i Rubinem. Prawa ręka postaci była dobrze opancerzona. Kolczugowa zbroja oraz lekki płytowy naramiennik. Na dłoni płytowa, Lśniąca rękawica. Lewa ręka zaś nie miała zadnego opancerzenia. Jedynie karwasz przy nadgarstku skórzany wysadzany białymi ćwiekami. Zbroja zbudowana była tak, by postać Prawą ręką mogła walczyć mieczem, a lewą swobodnie puszczac zaklęcia.
- Gotowy? - Elvine zapytał opancerzonego Khazada biegnącego w jego stronę.
- No pewnie. - Zdyszany Khazad pochylił się stojąc obok postaci, próbując złapać oddech.
- Nie męcz się tak bo w końcu wyda się, że to tłuszcz, a nie mięśnie - Elvine uśmiechnął się zadziornie poczym ruszył w głąb lasu.
- Taa jasne. - Khazad parsknał cicho i ruszył za Pół Elfem.
- Cisza! - Elvine szepnął najgłośniej jak się dało w stronę Khazada dając palec na usta. Powoli zaczął ruszać w stronę najbliższych krzaków. Zwolna wyciągnął miecz z pochwy skradajac się bezszelestnie.
- GIŃ MASZKARO!! - Khazad krzyknał głośno poczym zdało się słyszeć Głuche uderzenie tępego przedmiotu.
Elvine szybko odwrócił się spogladajac za siebie i przeniósł wzrok na buławe Khazada wbitą w ziemie. Khazad zwolna uniósł buławe i spojżał pod nią. Ku zdziwieniu obu postaci oczom ich ukazała się rozgniecona wiewiórka.
- Ups... - Krasnolud wymamrotał pod nosem, a na jego twarzy pojawiło się zmieszanie. - Umiesz to naprawić? - Lekko zmieszanym głosem zapytał Pół - Elfa.
Elvine zacisł pięści, lecz po chwili uspokoił się i zwrócił się do Khazada:
- Zorrinie. Ile razy mam Ci powtarzać, że masz najpierw pytać, potem walić? - Elvine spojżał na postać zdenerowany i zwrócił się do niego - Czemu ją zgniotłeś?
- No wiesz. Myslałem, że to jakiś Żmijoszpon czy coś.
- Żmijoszpon? Tutaj? Przecież one żyją daleko na północy, a nie w środku lasu!! - Elvine gniewnie spogladał na postać słysząc idiotyczną wymówkę.
- A tam wnikasz w szczegóły. - Machnął niedbale ręką poczym spytał wysoką postać. - Umiesz to naprawić czy nie?
- Odsuń sie... A buławe zawieś na plecy.
- Khazad przytaknął mamrotajac coś pod nosem i założył buławę na plecy, aczkolwiek tarczę dalej dzierżył w lewej dłoni.
Elvine podszedł do martwej wiewiórki i uklęknął nad nią. Wysypał na jej roztrzaskane szczątki trochę dziwnego proszku z sakwy, poczym zakmnał oczy i wymówił kilka słów dotykajac dłonią wiewiórki. Nagle wiewiórka ożyła. Szybko pozbierała się i uciekła w głąb lasu. Elvine wstał i spojżał na Khazada kręcąc głową na boki. Krasnolud jedynie wymamrotał coś pod nosem i podązył za Pół - Elfem.
Szli tak jeszcze przez kika godzin, aż w końcu znaleźli jamę, której tak długo szukali.
- No wreszcie. - Khazad westchnął cięzko z uśmiechem poczym buławę zdiął z pleców i ruszył w głąb jamy.
- Nie pędź tak bo Cie zje. - Elvine uśmiechnął się wesoło do pędzącego do jamy Krasnoluda .
- Obym jej stanął w gardle - Khazad zarechotał poczym zapali urwał gruby patyk z drzewa, i owinął go materiałem. Wystawił go Elvinowi przed twarz poczym zakmnął oczy i odwrócił się od niego, dalej dzierżąć patyk koło Elvine'a. Elvine wypowiedział kilka słów poczym z jego ręki wydobyła się kula ognia zapalająca materiał owinięty na patyku. Khazad uśmiechnął się poczym zawiesił buławę na plecach i wszedł do jamy w Lewej ręce dzierżąc tarczę, a w prawej pochodnię. Obydwoje szli naprzód w ciszy poczym jednak Elvine nie wytrzymał i spojżał na Khazada pytajac się go.
- Zorrin. Tu śmierdzi tak jak twoje bomby dymne. - Elvine zasłonił nos kawałkiem materiału wyciągniętego z torby przywieszonej do pazuchy i począł wytęrzać wzrok za źródłem dziwnego smrodu. Krasnolud na słowa Pół - Elfa chrząknął jedynie i szedł dalej.
- Co Ty do nich dodajesz? - Spojżał pytajaco na Khazada mówiąc z uśmiechem
- Tajny Składnik... - Khazad odparł szybko poczym poświecił trochę przed siebie i znalazł cztery razy większą od niego kupę odchodów Wiwerny.
- To to tak śmierdzi. - Elvine westchnął cięzko i ruszył dalej. - Czyżby to był ten Tajny Składnik?
Khazad chrząknał tylko cicho poczym wskazał przed siebie.
- Mamy Gada! - Krzyknał i już miał zbierać się do szarży, gdy Elvine złapał go za ramie i kazał mu siedzieć cicho. Pół - Elf wskazał mu półkę skalną wiszącą nad głową Wiwerny, oraz drogę prowadzącą na ową półkę. Khazad od razu wiedział co Elvine chce zrobić i przytaknął prędko. Sam wyciągnął swą Buławę, poczym ruszył w stronę Gada. Krasnolud Klupnął stwora dwa razy w nochal stojąc pewnie przed nim. Wiwerna otworzyła oczy, widząc Khazada otworzyła pysk i ryknęła głośno na niego. Krasnolud odskoczył w tył stojąc gotowy do walki. Rozglądał się to w lewo, to w prawo w górę wyczekując ataku Smoko-podobnego stworzenia. Wiwerna otworzyła pysk chcąc zjeść Khazada, lecz widząc jego buławę zrezygnowała. Wpatrywała się cały czas w Zorrina nie wiedząc, iż tuż nad jej głową czai się Elvin z ostrym, platynowym mieczem. Pół - Elf skoczył na Głowę gada poczym wbił jej miecz w czaszkę. Khazad wykrzystał sytuację i podbiegł do Wiwerny, z całych sił okładając jej łapy Buławą. Wiwerna nie wytrzymała bólu, poczym padła na ziemię. Krasnolud zaczął okładać jej pysk swym orężem, a Elvine w końcu wyciągnął miecz z czaszki Stwora i przyłożył do niej lewą dłoń szeptając zaklęcie Kuli Ognia. Gad zaczął się wyrywać i szamotać. Zakręcił spiralę ogonem, poczym niespodziewanie trzasnął Khazada tak, że ten poleciał wprost do jego odchodów. W końcu Elvine wypuścił kulę ognio wprost do czaszki Wiwerny, a ta padła już trupem. Pół - Elf zeskoczył z czaszki Gada poczym podszedł do leżącego w odchodach Khazada.
- No... To teraz jesteś po uszy w gównie. - Wybuchł śmiechem spoglądając na przyjaciela.
- No nie! - Khazad krzyknął zdenerwowany swym przepitym, zachrypniętym głosem. - Teraz będe musiał się wykąpać!
Elvine nadal sięśmiał z Khazada niemal leżąc już na ziemi.
- No i z czego rżysz Szyszkojadzie? - Khazad uśmiechnął się wesoło poczym także zaczął się gromko śmiać.
Pół - Elf w koncu przestał się śmiać i wyciągnął Khazada z Niezręcznej Sytuacji. W końcu obydwoje wyszli z jamy i usiedli na kamienaich.
- Cholera... - Wymamrotał pod nosem Khazad. - Za stary już jestem. Kości mnie bolą. Ale tak dla zabawy stłukł bym dupe jakiejś grupce Orków.
- Moim zdaniem od razu by od Ciebie uciekli gdybyś się zbliżał. - Odparł Elvine z uśmiechem zadziornym na ustach.
- Tak wiem. Nadal jestem straszny i budzę grozę. - Dumnie odparł Krasnolud ocierając twarz z resztek odchodów Gada.
- Nie.. Po prostu tak śmierdzisz. - Elvine wybuchł śmiechem spogladajac na Khazada.
Khazad zaczął się śmiać, poczym w chwili przestał spogladając na Pół - Elfa.
- Niechce mi się wracać. - Powiedział w stronę Elvine'a
- Przewidziałem taki przebieg wydarzeń i dlatego wszedłem dziś do Spiżarni Światyni Sprawiedliwych, i wziąłem to! - Zza pazuchy wyciągnął butlę wina. Podobno leżało tam całe tysiac pięćset lat.
- Dawaj musi mieć niezłego kopa!! - Krzyknął podekscytowany Khazad próbując sięgnąć butelkę.
- Ale ostrożnie z tym winem. - Elvine niepewnie podał butlę Zorrinowi.
Krasnolud łapczywie wyrwał butlę wina z reki Elvina, odkorkował ją i wypił połowę jej zawartości, poczym siarczyście beknął oddając butlę Pół - Elfu.
- Zorrin coś Ty narobił ! - Krzyknąl gniewnie na Khazada łapiąc butlę. - To Wino stało tam Całe Tysiąc Pięćset lat, a ty od tak wypiłeś połowę?!?
- No co? Dobre było. - Krasnolud wstał poczym wyciągnął miecz z pochwy Elvina mówiąc do niego - Zaraz wracam pożycz mi ten nożyk.
Khazad nie wracał przez jakiś czas. a gdy Elvine już miał się zbierać, by iść za nim do jamy zauwazył małą postać ciągnącą za sobą łeb Gada.
- No.. teraz to możemy wracać.
- No tak. W takim razie w Drogę! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ka$ztan
Administrator
Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 548 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pią 22:08, 07 Lis 2008 |
|
Woah nieźle
dopiero zaczynam btw. Co to ma byc za miasto rotherdame? xD |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ka$ztan
Administrator
Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 548 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pią 22:20, 07 Lis 2008 |
|
Dobre, ale troche gorzej się czyta
Szczerze mówiąc wolę opowiadania bez humorystycznych wstawek, ale musze przyznac ze masz talent
Czekam na nastepną część! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
TajfuN
VIP - Wspomógł Serwer
Dołączył: 03 Lis 2008
Posty: 182 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wziąść na piwo?
|
Wysłany:
Pią 22:25, 07 Lis 2008 |
|
Rotherdame? Sam to wymyśliłem . |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
TajfuN
VIP - Wspomógł Serwer
Dołączył: 03 Lis 2008
Posty: 182 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wziąść na piwo?
|
Wysłany:
Pią 22:26, 07 Lis 2008 |
|
Tutaj macie historię na trochę inny temat . Tu raczej nie ma humorystycznych wstawek
Stary druhu < powiedział do siedzącego naprzeciwko nieumarłego mężczyzny >, kiedy byłem jeszcze Mrocznym Elfem należałem do jednego z najpotężniejszych królestw - Darnassus. Dom nasz stał jako drugi w Hierarchii domów Królestwa. W rywalizującym z nami domie mieszkała piękna kapłanka Pajęczej Królowej. Byłem niegdyś potężnym czarnoksiężnikiem. Znałem tą kobietę od dziecka. Przyjaźniliśmy się i zawsze wszędzie razem chodziliśmy. W końcu pewnego dnia zacząłem coś do niej czuć.. Jednak obydwoje wiedzieliśmy, że członkowie Pierwszego i Drugiego domu nie mogą się przyjaźnić, gdyż są one w stanie wojny. Pewnego dnia moja matka, razem z Fechmistrzem oraz Ojcem postanowili napaść na Pierwszy Dom. Zląkłem się słysząc te słowa, lecz wiedziałem, że jeżeli sprzeciwie się matce zostanę boleśnie ukarany. W końcu jednak pogodziłem się z tą myślą i gdy zapadła noc... < przerwał nagle, poczym spojżał na zebranych wokół siebie postaci. Wzrok zawiesił na Nieumarłym mężczyźnie stojącym, i podpierającym się na mieczu. >... Wyruszyliśmy na Pierwszy Dom stojący w Hierarchii Królestwa Darnassus. Brat mój, starszy ode mnie był wspaniałym wojownikiem. Cały czas miał mnie u swego boku by nie stracić brata w Walce. Jak wiadomo, Mroczne Elfy walczą nawet z rodziną, by stanąć wyżej w Hierarchii domu, lecz akurat jego bym nie zabił. Brat stał plecami do mnie i odparowywał ataki skierowane na jego głowę, brzuch, a nawet nogi. Uniku nie mógł zrobić, gdyż gdyby on się schylił, to ja mógłbym zginąć. < oczodołami powiódł po postaciach zimno, i bez wyrazu >. Użyłem ostatniego zaklęcia, poczym sztyletem przekłułem ostatniego z wrogów napierajacych na mnie. Nagle... < Czarnoksiężnik urwał w momencie, akcentując bardzo wyraźnie pierwsze słowo zdania. > usłyszałem upadek za moimi plecami. Odwróciłem się gwałtownie poczym wzrok zawiesiłem na leżącym na podłodze ciele mego brata. W brzuchu miał ostry miecz. Przebili go na wylot. < Postać wstała podtrzymując się na kosturze poczym podeszła do okna i otworzyła je. Do karczmy wdarł się ostry, zimny wiatr. > Nie mogłem się z tego otrząsnąć, lecz po chwili odwróciłem głowę i zauważyłem pędzącego na mnie Fechmistrza Pierwszego Domu w Hierarchii Królestwa Darnussus. Nie wiedziałem co począć. Strach sparaliżował mnie w całości. Kiedy miecz Fechmistrza był już jakieś pół metra od mojej głowy, nagle na twarzy fechmistrza pojawił się grymas bólu. Potężny wojownik upadł na ziemie z wbitym sztyletem w plecach. Zgadnijcie.. Kto.. Kto mnie uratował... Tak... < wskazał na postać wypowiadającą imie kobiety o której Nieumarły wspominał na początku swej opowieści. > Właśnie ona. Zabiła swego Fechmistrza poczym podeszła do mnie. Nie wiedziałem co zrobić. Czy dziękować, czy stać w pogotowiu. Kobieta objęła mnie, poczym ja, pierwszy raz od dłuższego czasu się uśmiechnąłem. Lecz... < do Karczmy niespodziewanie wdarł się potężny wiatr i wyrwał jedną z drewnianych okiennic. > Tak... Poczułem zimną stal w moim brzuchu. Czułem jak wydaje ostatnie tchnienie. Upadłem na ziemie obok mego brata, dalej spogladając czarnymi oczyma na kobietę. Widziałem tylko jak odchodzi. W końcu pewnego mrocznego dnia, Król Lisz wskrzesił mnie, bym był na jego uslugi. Przez kilka lat służyłem mu lecz zbuntowałem się i wyrwałem spod jego władzy. Podróżowałem długo i bez celu, aż trafiłem tutaj. Teraz wiem, że Mrocznym Elfom nie można ufać, i trzeba robić wszystko by przeżyć. < Postać usiadła, westchnęła ciężko poczym spojżała po postaciach w koło. > To już koniec historii... Nie miejcie koszmarów. < Na zniszczonej twarzy postaci zagościł tajemniczy uśmiech, poczym mężćzyzna wstał i skierował się ku wyjściu. > |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Pan Ciasteczko
Znany
Dołączył: 05 Lis 2008
Posty: 122 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piła
|
Wysłany:
Sob 2:12, 08 Lis 2008 |
|
juz nie chce mi sie wytykac poszczegolnych bledow, wiec wypowiem sie ogolnie.
masa bledow. widac, ze jakas tam madra ksiazke zdarzylo ci sie przeczytac, bo w miare rozbudowujesz zdania na minimalne progi dobrego tekstu. przeczytalem tylko kilka pierwszych zdan, ale odnioslem wrazenie, ze masz wyobraznie, jednak musisz ja poszerzyc i cwiczyc ujmowanie jej w odpowiednie slowa. napisales sie tego troche, wiec swiadczy to tez o twoim zaangazowaniu w to co robisz - a to dobrze, bo checi sa wazne, poczatki zwykle nie maja znaczenia, a liczy sie efekt koncowy.
btw
Cytat: |
Stary druhu < powiedział do siedzącego naprzeciwko nieumarłego mężczyzny >, |
a co to ma byc to "<, >"? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ka$ztan
Administrator
Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 548 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Sob 2:43, 08 Lis 2008 |
|
Ciastek mistrzu może Ty nam pokażesz jakieś swoje opowiadanie? <prosi> |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Karolinka :**
VIP - Wspomógł Serwer
Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 351 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Gierałtowice
|
Wysłany:
Sob 10:17, 08 Lis 2008 |
|
super są te opo :** |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
TajfuN
VIP - Wspomógł Serwer
Dołączył: 03 Lis 2008
Posty: 182 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wziąść na piwo?
|
Wysłany:
Sob 11:03, 08 Lis 2008 |
|
Ciastek właśnie... Myślałem, że sie skapniecie. Te ostatnie moje opowiadanie było bardziej do Podania, i tam było wymagane właśnie coś takiego. Te < > to są takie jakby emoty . To miało wyjść tak, jakbym Grał na serverze i opowiadał tę historię . Więc musiałem jakoś to uwzględnić . |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez TajfuN dnia Sob 11:04, 08 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Pan Ciasteczko
Znany
Dołączył: 05 Lis 2008
Posty: 122 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piła
|
Wysłany:
Sob 14:15, 08 Lis 2008 |
|
kasztan, wiesz, ze sie wstydze. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
|
|
|
|
|
|
|